Założyciel Troma Entertainment, ostatniej niezależnie działającej wytwórni filmowej, reżyser, scenarzysta, aktor, autor, biznesmen… To tylko część jego CV. Dla filmoznawców i fanów kina to po prostu człowiek-legenda. W dniach 5-9 grudnia 2018 Lloyd Kaufman wraz z żoną Pat Swinney Kaufman, dyrektorką nowojorskiego Urzędu Rozwoju Filmu i Telewizji, odwiedzili 4 edycję festiwalu Splat!FilmFest w Warszawie. Oprócz licznych pokazów kultowych filmów Tromy i niepowtarzalnego masterclass z Kaufmanem, para wzięła też udział w sesji Q&A, która odbyła się 7 września w warszawskiej Kinotece po seansie filmu „Toksyczny Mściciel” – klasyka z 1984 roku, którego remake przygotowuje obecnie studio Legendary.
Mortal: Od kiedy wiedziałeś, że chcesz kręcić filmy i poświęcić swoje życie krwi, seksowi, przemocy i flakom?
Lloyd Kaufman: Jak dobrze wiecie, mój kraj lubuje się w przemocy. Broń jest legalna. Napisałem siedem książek i pierwsza z nich to moja autobiografia [„All I Need to Know about Filmmaking I Learned from the Toxic Avenger” – przyp. tłum.], więc mógłbym mówić godzinami o tym, jak zająłem się filmem czy jak powstał „Toksyczny Mściciel”. Kiedy założyliśmy Tromę w 1974 roku zrobiliśmy na początek trzy czy cztery sprośne komedie o tematyce polityczno-społecznej. Pierwszy był film „Squeeze Play” – o ruchu na rzecz wyzwolenia kobiet – który był jednocześnie bardzo seksualny i zabawny zanim tytuły takie jak „Porky’s” wylansowały ten gatunek. Rynek sprośnych komedii był dopiero w powijakach, kiedy Troma tworzyła już takie filmy i nie zawierały one wtedy przemocy i gore. Duże studia szybko podłapały temat i zaczęły robić podobne filmy. Niestety studia nie grały uczciwie, bo brali do tego dobre scenariusze i dobrych aktorów. (śmiech) Musieliśmy przenieść się w inne okolice. A ponieważ zawsze lubiliśmy komedie… Właściwie nie, nie tłumaczcie tego nawet, mózg mi szwankuje, za dużo LSD w latach 70… LSD jest złe, nie bierzcie go. Krak jest lepszy.
W każdym razie magazyn „Variety” napisał wtedy artykuł o tym, że horrory przestały być komercyjnie nośne, a my w Tromie zazwyczaj robimy wszystko odwrotnie niż mówią eksperci. Michael Herz, mój współpracownik od 44 lat, zobaczył ten nagłówek w „Variety” i stwierdził: dobra, robimy horror. A ponieważ lubimy łączyć gatunki, dorzuciliśmy komedię, satyrę, politykę, sprawy społeczne, kino policyjne i zrobiliśmy jeden wielki pierogi (mowa o „Toksycznym Mścicielu” – przyp. tłum).
Zawsze uwielbiałem „Frankensteina” i chciałem, żeby potwór Frankensteina przeżył. Było mi smutno, kiedy potwór ginął. Jestem też wielkim fanem Chaplina i jego filmu „Światła wielkiego miasta”, stąd niewidoma piękność w filmie. O „Toksycznym Mścicielu” mógłbym mówić i mówić, długo myśleliśmy nad tym filmem. I tak jak ze wszystkimi filmami Tromy – nie bierzemy siebie na serio, ale nasze filmy owszem. Nie są gotowe, dopóki ich nie pokochamy. A najbardziej zależy nam na dwóch rzeczach: tworzeniu filmów przyszłości i wkurzaniu ludzi.
Mortal: Troma ewidentnie obśmiewa wszelkie wartości społeczne, rodzinne czy polityczne – dlatego idealnie wpisuje się w Splat!FilmFest – ale czy jest jakiś temat, którego nie odważyłbyś się wyśmiać?
Lloyd Kaufman: Dobre pytanie. Nie chciałbym śmiać się z konfliktów w Mjanmie, w Jemenie czy nawet w USA, bo to wszystko jest bardzo przygnębiające. Ale nie znaczy to, że nie będę o tym mówił w ogóle. „Toksyczny Mściciel” był po części filmem o środowisku, a „Troma’s War” pokazywała, jak Reagan gloryfikował wojnę.
Zmieniając na chwilę temat… Rozmawiałem z Pat, moją żoną, jakie to niesamowite, że pomimo braku dystrybucji filmów Tromy w Polsce, na festiwalu Splat!FilmFest znalazło się tylu fanów naszej wytwórni, którzy musieli bardzo się starać, żeby znaleźć te filmy. Jesteśmy artystami i chcemy, żeby ludzie oglądali nasze filmy. Dlatego to jest dla nas tak ważne. Oscary można sprzedać i kupić – wystarczy zainwestować miliony dolarów w reklamy, wyprodukować papkę dla dzieci i można dostać Oscara. Ale publiczność jest tutaj z nami i kocha nasze filmy, przekazuje je dalej. Rupert Murdoch może kupić Oscary, ale tego nie kupi.
Mortal: Troma jest najstarszym niezależnym studiem w USA, działającym już prawie 50 lat. Jak utrzymać się na rynku i zachować niezależność przez pół wieku?
Lloyd Kaufman: Cóż, jest taki cytat z Szekspira: „Nade wszystko, zostań wierny sobie”. Jeśli chcesz być artystą, rób to, co podpowiada serce, dusza i rozum. A propos wolności artystycznej, żyjemy w dziwnych czasach i wielu ludzi boi się wypowiadać. W naszym kraju mamy wolność słowa, pod warunkiem że nic nie mówimy. Woody Allen powiedział kiedyś, że 90% sukcesu to stawienie się na miejscu. Z drugiej strony, on uprawia seks z własną córką… (śmiech) Jesteśmy ostatnim niezależnym studiem. Robimy filmy kultowe, filmy, które wyprzedzają swój czas. Goście od „Deadpoola” wymieniają „Toksycznego Mściciela” jako inspirację, James Gunn, Matt Stone i Trey Parker też. To uznanie pomaga.
Mortal: Czy Troma miała kiedyś problemy z prawem lub opinią publiczną? Parę lat temu, kiedy w Lublinie został zaprezentowany „Nekromantik” Buttgereita, skończyło się ogólnopolską aferą. Organizatorów oskarżono o nekrofilię, a Lublin określono miejscem, gdzie lobbuje się nekrofilię. To co dopiero Troma?
Lloyd Kaufman: Największym problemem, z jakim borykamy się od początku jest to, co mamy w motto, czyli robimy filmy przyszłości. Kiedy je robimy, wywołują kontrowersje. A 20 lat później w głównym nurcie pojawiają się podobne filmy. Podczas tego festiwalu organizujemy masterclass zatytułowany „Make Your Own Damn Movie” i tam opowiem szerzej o naszej filozofii i modelu biznesowym. Ale po krótce: staramy się mieć jakieś komercyjne elementy w każdym filmie, np. broń, atrakcyjna zwłaszcza dla widowni amerykańskiej, nagość zawsze się przyda, potwór – są tacy, którzy pójdą do kina, bo film jest o potworze. A resztę wylewamy z własnych serc i dusz. Wzorujemy się na teorii kina autorskiego, którą wypracowali Francuzi, Godard czy Chabrol, według której reżyser jest też autorem filmu. Oprócz tego utrzymujemy budżet na bardzo niskim poziomie, bo robimy filmy za 0,5% albo i mniej w porównaniu z kinem głównego nurtu. W ten sposób możemy opowiadać bliskie nam historie.
Pat Kaufman: Ważne jest też, żeby zawsze mieć własne poglądy polityczne, w które wierzysz i chcesz umieścić w filmie.
Lloyd Kaufman: Słusznie. Nasza produkcja „Poultrygeist: Noc kurczęcich trucheł” narodziła się z nienawiści do McDonalda i z miłości do musicali.
Lloyd Kaufman: „Terror Firmer”, który też można obejrzeć na tym wspaniałym festiwalu, porusza temat sztuki niezależnej i opowiada o reżyserze Tromy, który może mieć lub nie mieć talentu, ale ważne, że wierzy w to, co robi.
Pat Kaufman: To bardzo osobisty film, bo sam Lloyd gra postać reżysera, a nasza córka gra córkę głównego bohatera.
Lloyd Kaufman: Nasza córka miała wtedy 9 lat i pracowała po 20 godzin dziennie na planie. Nadal dochodzi do siebie. (śmiech)
Publiczność: Który moment w historii Tromy był tym najtrudniejszym i dlaczego?
Lloyd Kaufman: Chyba praca przy „Toksycznym Mścicielu”. Mieliśmy tam trudną scenę kaskaderską z koziołkującym samochodem. Nasz koordynator kaskaderów, który pracował na co dzień przy hollywoodzkich produkcjach – nie oszczędzamy na takie rzeczy, bo najważniejsze jest bezpieczeństwo na planie – źle zamocował klatkę bezpieczeństwa w samochodzie, bo przymocował ją tylko do podłogi. Kiedy samochód wywrócił się, klatka przebiła podłogę auta niczym słomka przez mokry papier. Na szczęście zmiażdżeniu uległa tylko strona pasażera, ale i tak musieliśmy wzywać pomoc z przecinakami, żeby wydostać kierowcę. Michael Herz i ja nie słyszeliśmy go, nie wiedzieliśmy czy przeżył. Gdyby coś mu się wtedy stało, nie robiłbym dalej filmów, tylko sprzedawał buty.
Mamy kilka zasad w Tromie i najważniejszą z nich jest: bezpieczeństwo najważniejsze. Ludzie muszą być bezpieczni, własność ma być bezpieczna. Dopiero kolejna zasada to: zrobić dobry film. Proces robienia filmu jest z pewnością niebezpieczny, a my dysponujemy małym budżetem. Mamy za to wielu młodych idealistów w swoich szeregach, których edukujemy o bezpieczeństwie. Wieszamy plakaty z zasadami wszędzie: w biurze, w toalecie, na samochodach, stołach z jedzeniem, na psach. Wszędzie. W filmie „Terror Firmer” można zobaczyć takie plakaty z zasadami w filmie wewnątrz filmu. Nie mieliśmy poważnych wypadków na planie w całej swojej 45-letniej historii, a jesteśmy tylko małą, undergroundową firmą robiącą filmy wyglądające na 50 milionów dolarów za koszt 500 tysięcy dolarów. Duże studia nie mogą powiedzieć tego samego, nawet Steven Spielberg. Możecie tego nie wiedzieć, ale podczas kręcenia filmu „Strefa Mroku” zginął aktor Vic Morrow i dwójka wietnamskich dzieci. Śmigło helikoptera odcięło im głowy. Co gorsza, Spielberg nawet tego nie nakręcił…
Publiczność: Jakie jest Pana stanowisko na temat współczesnych filmów o superbohaterach?
Lloyd Kaufman: Szczerze mówiąc, nie widziałem zbyt wielu. Większość jest okropna, ale raz na jakiś czas pojawi się dobry reżyser, jak James Gunn, który zaczynał w Tromie i później zrobił świetnych „Strażników Galaktyki”, pełnych czarnego humoru, który podłapał w Tromaville. Wszystko zależy od reżysera. Sam Raimi też potrafi zrobić dobre kino superbohaterskie. Większość z tych pozostałych szybko nudzi. Ale co ja tam wiem, mam 73 lata. Uwielbiam „Deadpoola”, ale to dlatego, że jest jakby z naszego świata.
Problem z tymi filmami jest taki, że wydają na nie 200 milionów dolarów – to będzie jakieś 800 milionów zlotniksów – więc muszą podobać się wszystkim. Mamy tu do czynienia z monopolem, oligopolem czy nawet kartelem, który dostarcza papkę dla dzieci. Można na tym żyć, ale to jest okropnie nudne. W Tromie mamy tylko swój mały kawałek pizzy, ale za to jest to ten kawałek z papryczkami jalapeño. Nie rozumiałem z kolei nigdy, jak to możliwe, że moja małżonka utrzymała pozycję w polityce przez 20 lat, miała poparcie zarówno republikanów, jak i demokratów i nikt jej za te powiązania z Tromą stamtąd nie wyrzucił.
Pat Kaufman: Po pierwsze, jestem bardzo dobra w tym, co robię. (śmiech) Po drugie, pierwszy gubernator, który mnie mianował był fanem „Toksycznego Mściciela”. Był burmistrzem małego miasteczka w stanie Nowy Jork, gdzie kręciliśmy ten film. I lubił twoje filmy. I po trzecie, nawet duże studia doceniały moją pracę, więc zawsze czułam wsparcie.
Lloyd Kaufman: To prawda. Niestety politycy i dziennikarze potrafią być złośliwi, a że Troma ma takie tytuły, jak „Bloodsucking Freaks” („Szaleni krwiopijcy”), „Nazistowscy surferzy muszą umrzeć”, „Tales from the Crapper” („Opowieści ze sracza”)… Niesamowite, że żaden idiota nie wywęszył tu skandalu, mogli pisać o tobie w stylu „pani Nazistka”.
Pat Kaufman: Ale pamiętajmy, że tytuł tego filmu to „Nazistowcy surferzy MUSZĄ UMRZEĆ”.
Mortal: Wszyscy naziści muszą umrzeć!
Lloyd Kaufman: Tak, ale w mediach pełno jest podobnego wyciągania skandali z przeszłości. Ewidentnie muszą cię po prostu uwielbiać. Na początku swojej kariery pracowałem przy filmie „Rocky” i zaprzyjaźniłem się z jego reżyserem Johnem G. Avildsenem. Powiedział mi kiedyś, że nie ma szans, żeby w Hollywood chcieli ze mną pracować, bo mnie tam nienawidzą. Mają mnie za wichrzyciela i skandalistę, mam złą reputację, więc cała kariera Pat to tylko jej zasługa.
Pat Kaufman: A jednak rozmawiałam z szefami dużych firm produkcyjnych, którzy potajemnie cię uwielbiają i ekscytowali się, że jestem twoją żoną. Chyba po prostu się tam ciebie boją.
Publiczność: Filmy Tromy są w dużej mierze inspirowane amerykańską polityką. Jak bardzo Troma odzwierciedla obecną sytuację polityczną i czy Donalda Trumpa można nazwać „tromavillain” – czarnym charakterem Tromy?
Lloyd Kaufman: W filmach Tromy są ludzie tacy jak Trump. To jest motyw przewodni naszych filmów: jest tam miasto Tromaville i jego obywatele mogą prowadzić życie bez pomocy Hilary Clinton, Donalda Trumpa czy George’a Sorosa, nikt nie musi im mówić jak żyć. Niestety są trzy elitarne grupy, które starają się ogołocić maluczkich mieszkańców Tromaville z majątku i z duszy. Liderzy zarabiają krocie, a ich siła robocza je żarcie dla psów. Większość członków Kongresu pcha się tylko do koryta i wypycha sobie portfele. Są też elity korporacyjne, o których interesach wszyscy wiemy. Czasami zwykli ludzie potrzebują Toksycznego Mściciela, on w tej chwili pewnie komuś pomaga. Czasami potrzebują sierżanta Kabukimana z NYPD. A czasem mieszkańcy Tromaville muszą ratować sami siebie i innych, jak w „Troma’s War”.
Mortal: Porozmawiajmy o efektach specjalnych w filmach Tromy. Jak wiemy, są one drogim elementem produkcji filmowej, a wy robicie kino bez budżetu. Jak, na zasadzie do-it-yourself, roztrzaskać komuś głowę?
Lloyd Kaufman: Na masterclassie prezentuję, jak zrobić własne efekty specjalne na naprawdę małym budżecie. Np. jak wysadzić szkołę za 10 dolarów, to będzie jakieś 40 złotniksów. Na masterclassie omawiam, jak robimy filmy w Tromie. Pokażemy też film dokumentalny o kręceniu „Poultrygeist: Nocy kurczęcich trucheł”, który – według mnie – uczy tyle, co cały rok w szkole filmowej.
Publiczność: Wiem, że pan Kaufman kocha wszystkie swoje filmy, ale może jest jeden, który panu nie wyszedł i co poszło nie tak?
Lloyd Kaufman: Wszystkie mogłyby być lepsze. (śmiech) Mamy ambicję i przeginamy, bo robimy filmy, które powinny kosztować miliony dolarów, a robimy je za mikroskopijny budżet, więc podczas produkcji jest dużo problemów. Dobrym przykładem jest „Toksyczny Mściciel 2”. Gość, którego wzięliśmy do roli Toxie’ego nadużywał swoją pozycję. Zapomniał, że był po prostu kelnerem w masce. I to nie był John Travolta. Musieliśmy go zwolnić. Na szczęście mieliśmy dublera, który go zastąpił i jeszcze był pół metra wyższy. Daliśmy mu szansę i był świetny. Jeśli podczas oglądania dwójki przyjrzycie się, zobaczycie, że między ujęciami jest różnica w wyglądzie Toxie’ego.
Nie podoba mi się pojęcie „gwiazdy”. Nie podoba mi wywyższanie się i sytuacja, kiedy młoda dziewczyna musi nosić walizki gościa, który gra Toksycznego Mściciela. Każdy na planie Tromy ma być równy. Sławni twórcy, którzy zaczynali z nami, jak Eli Roth czy Trey Parker i Matt Stone od „South Parku”, czy Samuel L. Jackson, James Gunn – oni wszyscy są porządnymi gośćmi. Nie interesuje ich bycie celebrytami, nie są diwami – chcą tylko robić to, w co wierzą. Prawie wszystkie dzisiejsze filmy są podpisane przez reżysera: oglądacie film tego gościa. Gówno prawda. To nie jego film. To film całego zastępu ludzi. Filmy Tromy mogą być reżyserowane przez Lloyda Kaufmana, ale to nie MOJE filmy, to filmy Tromy. Rossellini, John Ford, Howard Hawkes, Buster Keaton, Stan Brakhage, Charlie Chaplin – żaden z nich nie miał w napisach planszy “A film by”. A mimo to wszyscy wiemy, kto te filmy wyreżyserował, kto zrobił „Światła wielkiego miasta”, „Poszukiwaczy” czy „Rzym, miasto otwarte”.
Kończąc, razem z Pat dziękujemy za zaproszenie na ten wspaniały festiwal. Splat!FilmFest jest napędzany miłością do kina – a tego nie uświadczycie nawet na tym największym, festiwalu w Cannes.
Pytania w imieniu Mortal: Monika Stolat i Splat!FilmFest
Tłumaczenie: Michał Miller
Zdjęcia wykonane na Splat!FilmFest: Michał Sobociński/This is Madness